Wywiad z Mirosławem Rosińskim z okazji 20-lecia pracy we Flowcrete Polska

Agnieszka Bąk / 09 stycznia 2018

Mirosław Rosiński, Dyrektor Regionu ds. Sprzedaży, obchodził niedawno 20-lecie pracy we Flowcrete. Przy tej okazji zadaliśmy mu 5 pytań, m.in. o jego początki w firmie, największe wyzwania i rady dla młodszych kolegów. Zapraszamy do lektury!

Mirku, w grudniu minęło 20 lat, od kiedy zacząłeś pracę w naszej firmie (wówczas Perstorp). Gratulacje! Pamiętasz swoje początki? Co było wówczas dla Ciebie największym wyzwaniem?

Na początku pracy w dziale sprzedaży najwięcej wysiłku wymagało ode mnie stworzenie sieci Autoryzowanych Wykonawców. Wcześniej konieczne było jednak uświadomienie samemu sobie, gdzie nasze posadzki można stosować. Prywatnie jestem wielbicielem dobrego jedzenia, dlatego pierwsze kroki skierowałem do firm spożywczych.

Po kilku latach pracy stanąłem przed poważną zmianą zawodową, która wiązała się także z przebudową dotychczasowego życia mojej rodziny. W związku z tym, że zacząłem we Flowcrete odpowiadać za region Polski Zachodniej, konieczna stała się przeprowadzka z Elbląga do Poznania. Myślę, że sprzedaż i ponowna budowa domu, to jedne z większych wyzwań w moim życiu, uwzględniając życie zawodowe.

Twoja pasja i zaangażowanie, które pozostają niezmienne mimo upływu lat, są inspiracją dla całego zespołu. Skąd czerpiesz tę niesamowitą energię i zapał do pracy? W jaki sposób odpoczywasz?

Moją największą pasją są konie. Od kiedy pamiętam, wszystkie urlopy spędzam w siodle. A od czasu, gdy mam własnego konia (kary o imieniu Kazbek vel Kazik), spędzam z nim sporo czasu. Mam przyczepę, w której mogę go przewozić i teraz co roku jestem w Bieszczadach u mojego przyjaciela, gdzie z grupą młodych ludzi przemierzamy górskie trasy. W tym roku wybraliśmy się też wspólnie z żoną Małgorzatą i Kazkiem nad morze, do mojej rodzinnej Łeby. Te „konne” wyprawy ładują mi akumulatory.

Mieszkam w Mosinie pod Poznaniem. Mam na miejscu Wielkopolski Park Narodowy, Rogaliński Park Krajobrazowy, przepiękne lasy wokół domu, po których „włóczę się” konno. W wolnych chwilach wsiadam na rower lub pracuję w ogrodzie pod dyktando żony. Bardzo lubię również nasze wspólne wieczory przy kominku, z butelką wina.

Urodziłem się i wychowywałem w Łebie, nad morzem i czuję, że kontakt z nim daje mi ogromną siłę i energię. Korzystam z każdej okazji, gdy wyjeżdżam służbowo na wybrzeże, aby wygospodarować chwilę i pospacerować po plaży, posłuchać szumu fal i odgłosów ptaków.

Z perspektywy czasu – co uważasz za najważniejsze w swojej pracy? Jakie rady mógłbyś dać młodszym kolegom?

Myślę, że najważniejsza jest konsekwencja – zgodnie z zasadą, że kropla drąży skałę, systematyczność i wyciąganie wniosków z sukcesów i porażek. Muszę przyznać, że na początku bardzo przeżywałem niepowodzenia, ale z kolei zrealizowane inwestycje dawały mi dużo wiary w siebie. Dziś wiem, że oferowane przez Flowcrete posadzki żywiczne sprawdzają się nawet w bardzo trudnych warunkach i stałem się „apostołem” naszych systemów.

Pamiętam sytuację, gdy wykonawca z różnych względów nie był w stanie wywiązać się z umowy podpisanej z inwestorem. Realizacja naszej posadzki w obiekcie stanęła pod znakiem zapytania. Nie poddałem się, w ciągu zaledwie 4 godzin byłem na miejscu, zaproponowałem inną firmę wykonawczą, wynegocjowaliśmy kontrakt od nowa. Zależało mi na tym, żeby nie zawieźć inwestora, który chciał z nami współpracować, ponieważ wiedział, że oferujemy najwyższej jakości systemy.

Ważna jest dla mnie praca zespołowa. Z doświadczenia wiem, że żeby wygrać poważny projekt, warto korzystać ze wsparcia kolegów. Zdarza się, że projektant dzwoni do biura i Małgosia – nasza architekt, rozmawia z nim kilkukrotnie przez wiele godzin. W naszej branży sukces zawsze ma wielu ojców.

Jaki zrealizowany projekt dał Ci najwięcej satysfakcji?

Z perspektywy 20 lat trudno to ocenić. Kiedyś wykonanie posadzki żywicznej na powierzchni 1, 2 czy 3 tysięcy metrów kwadratowych w przemyśle spożywczym wymagało ogromnego nakładu pracy i było dużym osiągnięciem. Trzeba było przekonać ludzi, którzy podejmowali decyzje, że warto postawić na nową, nieznaną im technologię. Doskonale pamiętam pierwsze sukcesy – inwestycje, w których wykonaliśmy wprowadzone przez nas do Polski posadzki typu zacieranego Peran STB – zakłady rybne Pirs w Darłowie, Koga-Maris na Helu, Jantar w Zdradzie. Te pierwsze realizacje w zakładach rybnych dały mi bardzo dużo osobistej satysfakcji.

Pierwsze projekty realizowane dla firm z branży spożywczej wymuszały na nas ciągłe uczenie się, żeby jak najlepiej dobrać systemy posadzkowe do poszczególnych pomieszczeń, potrzeb i wymagań inwestora. Gdy technologie wykonywania posadzek żywicznych były jeszcze mało znane na rynku, my rozpracowywaliśmy specjalistyczne rozwiązania w najdrobniejszych szczegółach. Warto podkreślić, że jako grupa ludzi zdobyliśmy praktyczną, ekspercką wiedzę, na której zbudowaliśmy pozycję lidera w przemyśle spożywczym.

Na przykład, gdy staraliśmy się przekonać do naszych posadzek prezesów i projektantów Iławskiego Zakładu Drobiarskiego EKODROB S.A. w Iławie, zaprosiliśmy ich do Szwecji, żeby pokazać tamtejsze zakłady przemysłu spożywczego.

Jakie masz plany na kolejne lata? Czego Ci życzyć?

Mam wiele różnych planów. Chciałbym dalej pracować w naszej firmie z tym zespołem, jaki jest w tej chwili. Dzięki ludziom, z którymi pracuję, za każdym razem jadę do biura z przyjemnością. Najważniejsze jest jednak zdrowie. Mam nadzieję, że pozwoli mi jak najwięcej podróżować i jeździć konno po górach.